Analiza: Otwarte ramiona Śmierciożercy cz.3

1. Della przedstawia ostatnią część analizy blogusia.
2. ,,Rozdzialik’’ czwarty.
3. Jako że Marysia Zuzanna popełniła samobójstwo, Puszek należy teraz do Delicji.
4. Kot dostaje Whiskas.
5. Łatwo go kupić.
6. I raczej nie ma zamiaru złożyć wymówienia.


Zemdlała i obudziła się dopiero na posadzce w gabinecie Voldemorta.
-O mało nas nie wysadziłaś Slytherin i musisz ponieść karę .-syknął –Crucio.
Hermiona wiła się po podłodze .
Della: Powinna jeszcze jęczeć.
Puszek: Od kiedy Crucio to zaklęcie wywołujące orgazm?

-Mam nadzieję że się czegoś nauczyłaś –szepnął [do ucha] Voldemort
Della: I to ile…

-Czarny pan na drugi raz nie będzie tak łaskawy.
Della: KWIK!
Puszek Mrau!

Wszystko ją bolało .
Della: Naprawdę musiało być ostro.

Nie mogła wstać .Każda cząsteczka jej skóry piekła nie do zniesienia.
Della: To ona nie chciała? Myślałam, że jęki u stóp Czarnego Pana…
Puszek: Zastanawiam się, czy ten fik podchodzi pod kategorię R, czy może NC-17.

-Nie zapomnij ! Jutro zebranie –syknął
-Tttak panie..- szepnęła
Della: I co na tym zebraniu będzie?
Puszek: Może to samo co w fikach Kitiary? A tak poza tym… Zamiast ,,panie’’ napisałbym ,,mistrzu’’. Lepszy wydźwięk.
Della: Ale trzykropek byś zostawił? Wiesz, takie erotyczne napięcie.

Wyszła na ciemny korytarz .Zapaliła różdżkę i poszła prosto do wielkich wyjściowych drzwi .
Della: To znaczy, że wejściowe są gdzieś indziej?

Wyszła na słabo oświetloną ulicę i aportowała się do domu jej rodziców.
Della: Jej? Może Maryśka Zuzanna miała rację co do płci Voldemorta.
Puszek: Może autorce chodziło, że aportowała się do domu swoich rodziców?
Della: Z tego zdania to nie wynika.
Puszek: Tu nic nie wynika z niczego.

Zadzwoniła do drzwi . Odczekała chwilę ale nikt nie otwierał wzięła bagaże które przedtem zostawiła za krzakami hortensji i otworzyła drzwi zaklęciem.
Della: A gdzie wybrały się przecinki?
Puszek: Do domu…
Della: Za chwilę ta analiza będzie od lat osiemnastu.

Weszła do środka. Nikogo nie było. Pewnie znów poszli na romantyczną kolację do restauracji która znajdowała się dwie przecznice dalej.
Della: Myślisz, że wciąż żyją bez ślubu, Puchu?
Puszek: Nie wyobrażam sobie, aby facet po ślubie zabierał żonę do restauracji.

Weszła do kuchni. Panował tam nieprzebyty bałagan jakby trąba powietrzna przeszła przez tą małą i ciasną kuchnie.
Della: Tą! *jupi*

Weszła do salonu w którym był taki sam bałagan jak w kuchni tyle że pośrodku tego bałaganu leżały ciała jej rodziców. Uklękła przed nimi. Niby nie powinna rozpaczać bo przecież to nie sąjej prawdziwi rodzice. Oni ja tylko wychowywali ,ale w pewnym sensie zastępowali jej prawdziwych rodziców.
Della: Tylko ją wychowywali!
Puszek: Ja tam bym wolał żyć z rodziną, która mnie kocha i wychowuje, niż z biologicznym ojcem i matką, którzy mnie porzucili xD

Jedna samotna łza stoczyła się po jej różowym policzku.
Della: Samotna ^^
Puszek: Autorka nie mogła nam tego oszczędzić.

Posprzątała bałagan w kuchni i w salonie ale ciała jej wychowawców dalej leżały pośrodku salonu. Nie to że byli za ciężcy by przeniosła je jedna osoba ją powstrzymało . Ale to że nie wiedziała co z nim izrobić. Wyszła z domu . Chciała narwać tych pięknych hortensji do wazonu żeby ten dom nie wydawał jej się taki obcy.
Della: Hę?

Dopiero teraz gdy się ściemniło zobaczyła wiszący nad domem czarny znak.
Della: Bo nikt inny do tej pory go nie zauważył.
Puszek: Na czym on wisiał?

Nagle usłyszała dzwonek do drzwi . Podeszła do nich wiedząc że śmierciożercy rozwalili by je od razu a nie czekali aż się im otworzy. Cofnęła zaklęcia i otworzyła drzwi. Za rogiem stali uśmiechnięci bliźniacy.
Della: Wreszcie normalni ludzie.

-Co wy tu robicie?- zapytała
Della: Pukamy do drzwi.
Forge&Gred: Dzwonimy.
Puszek: Ciekawe, że wiedzieli jak użyć dzwonka.

-Mogłabyś okazać trochę współczucia i nas przenocować zarozwalenie naszego domu-powiedział oburzony Fred .
-Ale tu wam grozi nie bezpieczeństwo- krzyknęła
-Będziemy siedzieć cicho na górze.- odpowiedział George
Puszek: Yhm… Oni?
Della: Spodziewałeś się, że będą kanoniczni?

-Proszę to wasz pokój .Są dwa łóżka akurat dla was. Poczekajcie chwilę przyniosę kanapki.
Puszek: Ciekawe, ile łóżek jest w tym domu.
Della: A to niby ja mam perwersyjne myśli.

Kanapki miała już zrobione bo zrobiła sobie na kolacje ale ona mogła ewentualnie zjeść później. To była po prostu wymówka .Musiała usunąćciała jej opiekunów z salonu. Właśnie wyciągała swojego tatę na taras kiedy do salonu weszli bliźniacy.
-Coś nam się zdawało…
-że te kanapki …
-Coś za długo robisz…
Stanęli w drzwiach patrząc na nią jak na Voldemorta.
Della: Jak widać, kanapek nie robiła. A ty, Puchu, idź może poszukaj sobie kotki, bo jeszcze pomyślę, że masz ruję.

-Ty ich…-szepnął Fred
-Zabiłaś! – krzyknął George.
Della: Normalnie ,,Niespodzianka’’ z symfonii Haydna.

-Nie to nie ja !-krzyczała
Della: BUM!

-Jesteś taka sama jak Sama Wiesz Kto!
Della: O w morde… Współczuję dziewczynie, mieć szparki zamiast nosa.

-Nic dziwnego jesteś w końcu jego rodziną z koro pochodziszod Slytherinów!
Della: Koro…
Puszek: Autorka ma tak samo nieczyste myśli jak my.

-Nie! Ja taka nie jestem!- krzyczała
Della: Na pewno. Po tym co u stóp Voldemorta wyprawiałaś, nie mam żadnych wątpliwości.

-Wynosimy Się stąd Fred Bo nas też może zabić.
-Racja George!- powiedział Fred i wyszli trzaskając drzwiami.
Della: Koniec.
Puszek: As-Salam alejkum.

Brak komentarzy:

Archiwum bloga