Ma za to różowe okulary.
Nie śpi w nich!
Pratsch założył swoje brudne skarpetki.
Stwierdził, że nie żuł jeszcze swojego kocyka.
Świerzbią go łapki.
Sardynka spryskała go sprayem przeciwgrzybicznym.
Pratsch wygląda teraz jak ruski żołnierz na odpuście.
W kilka minut potem, gdy Harry Złożył Wampira do trumny, nadleciał nietoperz z listem od Króla Wampirów.
Pratsch: Wieści szybko się rozchodzą, nie ma co.
Sardynka: Na pewno już go obserwowali i tylko czekali, a stary wampir był pułapką.
Pratsch: Ta, i mieli przygotowany list.
Z wyrazami szacunku
Jego Wysokość Tamlin
Pratsch: Jego Wysokość [Eminencja nad Eminencjami, Patron nad Patronami, Król nad Królami] Tamlin.
Harry bez zwłocznie udał się tam gdzie go zapraszano.
Pratsch: Cztery razy po dwa razy… Zapraszali go cztery razy, bo za pierwszymi trzema Harry nie zrozumiał.
Sardynka: A udał się bez zwłocznie, bo zwłoki zostawił w trumnie.
Kiedy znalazł się w podziemiach poczuł zapach krwi i ze zdumieniem stwierdził, że jest głodny.
Sardynka: Nie dosyć, że od razu zmienia się w wampira, bez uprzedniego wypicia krwi wampira, i jest głodny, to jeszcze dostaje się bez problemu do podziemi. No nie wierzę, a Łowcy na pewno szukają ich bez rezultatów.
Pratsch: No, jak u blondynek wątroba: prosto, prosto i na lewo.
- Czy szanowny Pan Potter? – Zapytał młody wampirem.
Sardynka: Jak się pyta wampirem, przepraszam? ^^'
Pratsch: No wiesz, cedzisz przez ząbki.
Sardynka: I plujesz duużo krwią?
Pratsch: *próbuje mówić wampirem* *zaślinił ekran*
Sardynka: *wyciera mu buzię rękawem*
– Wiem, że słyszał pan, co się dzieje w naszym świecie?
Sardynka: Dosyć, że jasnowidz, może nawet oklumenta, to jeszcze w poprzednich dwóch rozdziałach nie było NIC wspomniane o wampirach XD
Pratsch: Na koniec drugiego chyba coś było.
Sardynka: Ale tylko, że został ugryziony. W ogóle, umierające wampiry są jakieś gorsze?
Pratsch: No tak, racja. *wzrusza ramionami*
Nawet wasza Avada Katedra, czy coś tam…
Sardynka: To miało być śmieszne?
- Czy mógłby Król mówić mi na Ty?
Pratsch: No co za brak wychowania... Takim nieformalnym językiem do króla... Gdzie to dziecko się chowało...
Sardynka: W komórce pod schodami?
- (...), ale to już wytłumaczy Ci Lestat… Zapraszam do mnie gdy będziesz czegoś potrzebował!
Pratsch: (i poleciał do łazienki.)
Mimo tego jak wyglądam, a z tymi próchnami to nie do końca prawda, bo rzeczywiście są, tylko, że to się tyczy czysto krwistych. Oni się starzeją, my nie…
Sardynka: Czyli jednak ugryzienie przez umierającego wampira jest lepsze…
- My? To znaczy że ty też zostałeś ugryziony przez umierającego wampira?
- Dokładnie, a teraz bądź tak dobry i uklęknij!
Sardynka: *ma nieczyste myśli*
Pratsch: *patrzy z wybałuszonymi oczami wyobraźni*
Sardynka: Załóż szkła kontaktowe, będziesz lepiej widział swoje wyobrażenia xD
Harry niechętnie spełnił prośbę. Kiedy Lestat przyłożył mu ręce do głowy, Harry stracił przytomność.
Sardynka: *zawiedzione westchnienie* Chyba ręce, które jebią xD
Obudził się bardzo obolały w swoim łóżku.
Sardynka: Wykorzystany, zhańbiony...
Przy łóżku siedział Lestat z uśmiechniętą miną.
Sardynka: Też bym się uśmiechała, gdybym wykorzystała nieświadomego Plottera XD
Pratsch: Dlaczego aŁtorki pomijają najciekawsze momenty?
Sardynka: Bo mają po dwanaście lat i albo nie wiedzą, albo wstydzą się ujawniać swoją wiedzę?
Pratsch: No dobrze, wróćmy do tematu... Osiem razy raz po raz…
- Co Ty tu robisz? – Spytał na w pół obudzony Harry.
Sardynka: - Gwałcę cię nocami?
- Dlaczego, Harry, masz takie wielkie zęby?
Sardynka: - Żeby cię lepiej słyszeć.
Harry znalazł szatę wampira na łóżku, a kiedy stwierdził, że jest gotowy, stwierdził także, że czuje się doskonale.
Pratsch: Dużo twierdzi i na głodzie czuje się doskonale. A to ubranie to tak samo z szafy wyskoczyło, tak samo jak łóżko samodzielnie się pościeliło?
Sardynka: Po co ścielić łóżko?
Sardynka: Ubranie pewnie Lestata, zostawił po nocy. Kochanie, aŁtorki o takich rzeczach nie mają czasu myśleć, tutaj akcja rozgrywa się w jednym zdaniu!
Harry musiał zacząć dzień od tłumaczenia przyjaciołom co się stało, a także kim jest Lestat.
Sardynka: Chowa zęby, ale od razu się przyznaje do wampiryzmu?
Profesor McGonnagal serdecznie przyjęła ich w Hogwarcie, a także pozwoliła zostać Lestatowi.
Sardynka: Że niby jest nowym zwierzątkiem Harry’ego, tak? "Ron ma sowę, Hermiona kota, a ja wampira". Wszyscy mają mambę, mam i ja!
Nie mogła się nadziwić jak bardzo Harry się zmienił, oczywiście na dobre. Harry natomiast przeklinał dzień w którym się urodził.
Sardynka: Zostać wampirem to dobra rzecz, każdy chciałby tak xD
Pratsch: TAK, zabij ją, Harry, wgryź się…!
Sardynka: Potter się emuje wyraźnie... Co ty, zaplątałby zęby między jej zmarszczki. Wiesz ile ona musi mieć lat? XD Ma świeżutką Virginię do jedzenia, która dla niego po schodach latała.
Sardynka: No, tyle może nie. Ale jest starą kobietą. Na pewno ok. 60-tki…
- Jest cudownie, ale wiesz, chociaż my musimy tylko co da tygodnie pić krew, to te dzieciaki nie miłosiernie kusza… - Powiedział Lestat, gdy mieli wolną chwilę i wyszli na błonia.
Sardynka: O matko, szkoła wampirów się zrobi. McGonagall - jaka stara, taka głupia. Mogła jeszcze Małą Czarną z wężami zaprosić.
Pratsch: Ja bym się spił po pierwszym dniu…
Sardynka: Co by wampir nie pogryzł to węże by zjadły. Ja bym złożyła dymisję xD
Sardynka: A od kiedy ty palisz? o_O
Pratsch: Papierów, nie papierosów xDDD
- Jeszcze nie spotkałem kogoś, kto jest taki silny duchowo i ma tyle mocy co Ty! – Lestat usiadł na trawie i przyglądał się grupie dziewcząt, w której była Ginny.
Sardynka: Wybiera pierwsze ofiary…
W tym celu bardzo dobrze zamaskowała swój wygląd, zostawiając ujście jej urodzie, a trzeba przyznać, że była piękna jak księżyc.
Sardynka: Czyli blada, z plamkami i okrągła?
Opuściła swoją komnatę i skierowała się do jedynego miejsca, które gromadziło tyle czarodziejów, że więcej nie mogła sobie wymarzyć. Poleciała do Hogwartu.
Sardynka: WOW, bardzo oryginalnie, myślała nad tym nocami. Na pewno, jeśli ktoś jest świetnym mordercą i Aurorem będzie się ukrywał w szkole, w której średnia wiekowa to czternaście lat ^^'
Pratsch: No kurde, IQ równe Dody…
Harry czuł cudowny wiatr we włosach gdy razem z Lestatem szybowali nad Londynem.
Sardynka: Jako nietoperze, czy tak jak w Matrixie? Ale skoro ma wiatr we włosach to chyba Matrix…
Pratsch: Dla mnie Dragon Ball. Lepsze niż PL LOT.
Sardynka: No i płacić nie musi…
- Hej Harry! Zostawię Cię na chwilę! Nie martw się znajdę Cię!
Sardynka: - Będę tęsknił! TT^TT
Pratsch: - Nie odchodź! Muuuu!
Sardynka: Ciekawe czy ciągle śpią w jednym łóżku…
Harry przebiegł wzrokiem po ulicach miasta i w jednej z nich dostrzegł pojedynkujących się czarodziei.
Sardynka: Ciągle na soczewkach. I ma szybkobieżne oczy xD
Sardynka: Widziałem orłaaaaa cieeeeeń~!
Pratsch: Tylko Harry tak potrafi...
Sardynka: Jezus też, nie zapominaj o Jezusie…
Wkroczył więc między nich, od razu wykrywając który jest zły.
Pratsch: Aaa… To jeden z nich był zły?
Sardynka: No oczywiście, ten silniejszy zapewne, który wygrywał.
Pratsch: To teraz zło wygrywa? Cóż za niezdrowa rywalizacja…
Gdy myślał już, że to koniec pościgu, zobaczył sylwetkę na czubku wysokiego budynku, a właściwie na szpicu dachu.
Pratsch: Takie są niebezpieczne... Nie można na nich usiąść, bo się wpijają w du.... w dół pleców.
- Kim jesteś? – Spytał i rzucił się na obcego. Razem zlecieli na sam dół i Harry przyparł ofiarę do muru.
Sardynka: Tak od razu? Nawet na odpowiedź nie czekał. Złych nawyków nabiera od Lestiego.
Pratsch: Chcica czy głód, ja już się gubię...
Sardynka: Chcica... Dopóki się nie dowie, że to Mała Czarna #,…,#
- Zdejmij moją maskę to zobaczysz! – Odparł miękki, dziewczęcy głos, a Harry poczuł, że to kobieta. Bez wahania zerwał kamuflaż. To, czy raczej kogo zobaczył zaparło mu dech w piersi.
Sardynka: A Upiór bronił swojej maski _-_
Pratsch: Tylko Potter tak umie, zdzierać maskę z makijażem…
Harry poczuł, że to kobieta.
Pratsch: Boże, gdzie on ją dotyka?!
Sardynka: Gdzie?
Pratsch: No, skoro poczuł, to musiał czegoś miękkiego i jędrnego.
Sardynka: Umm... może po zapachu poczuł? ^^' Skoro umie rozpoznać dobro i zło?
Pratsch: Nie sprecyzowano jak poczuł... Aaa racja...
Sardynka: A ciekawe, czy ona ma nos, skoro to córa Voldzia... xD
- Jestem Lileath… Córka Ariana wielkiego Elfa i Shaiol Demona Nocy czy raczej Demonki… A ty jesteś Harry, prawda?
Sardynka: Uczyła się tego dłużej niż Doda tekstów piosenek. I wszyscy wiedzą, kim on jest, gdzie by nie poszedł _-_ Gosh.
Pratsch: A Harry nie potrzebuje takiej kampanii reklamowej jak Doda.
Pratsch: Może nawet różowo-żółtych staników.
Jej głos prawie go hipnotyzował, ale Harrego uderzyła bolesna myśl, wspomnienie babci.
Sardynka: Była podobna do jego babci? *pamięta motyw ze starą wiedźmą* Piękna jak boginka, co? Heh…
Pratsch: Wiem, to jego babcia, która się odmłodziła!
- Tak jestem Harry, a ty jesteś naprawdę dobra w lataniu! Jakbyś chciała to bez problemu mogłabyś uciec! – Harry nadal trzymał ją przy murze i na razie nie miał zamiaru puszczać.
Sardynka: Latacznica z niej... A Harry się nawrócił, nie ma zamiaru puszczać xD
Pratsch: Tak, pocałuj ją, pocałuj, Harry... Inaczej odcinek 4657 się nie sprzeda...
- Nie chciałam uciec jak widzisz, chciałam Cię poznać. Jesteś inny… Jesteś wampirem, a jednak jesteś inny tylko nie rozumiem czemu… - Popatrzyła Harremu w oczy i uwolniła zwinnie rękę z jego uścisku, by dać mu ją pod nos.
Sardynka: Do powąchania jak szympans?
Harry nie mógł się oprzeć, czuł przed ustami świeżą krew i mało myśląc zatopił zęby w jej ręce.
Sardynka: To ona ma krew na wierzchu?
Pratsch: Jesu... *schował się za Sardynkę*
Krew jednorożców i elfów.
Sardynka: Od kiedy elfy mają srebrną krew? Possij ją, possij :>
Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył już jej nie było, wpadł na mur.
Pratsch: I zabił się o ścianę...
Sardynka: Nie, zsunął się po niej czołem.
Pratsch: I dlatego ma bliznę...
- Harry! Gdzie byłeś! Szukałem Cię!
Sardynka: A moje smsy do ciebie nie dochodziły!
Pratsch: Och, Lestat, musimy to powtórzyć!
Lestat nie śmiał o nic pytać Harrego, bo wampiry na odległość wyczuwają nastroje innych wampirów...
Sardynka: Oklumenci... Pieprzeni oklumenci.
Pratsch: Więc Lestat też czuł podniecenie...
Sardynka: Zapewne pomogą sobie w nocy.
Pratsch: O taaaaak...*schował się pod swój kocyk* Niach niach niach… :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz