Analiza: Harry Potter i Córka Voldemorta rozdział 3.

Sardynka nie ma szkieł kontaktowych.

Ma za to różowe okulary.
Nie śpi w nich!
Pratsch założył swoje brudne skarpetki.
Stwierdził, że nie żuł jeszcze swojego kocyka.
Świerzbią go łapki.
Sardynka spryskała go sprayem przeciwgrzybicznym.

Pratsch wygląda teraz jak ruski żołnierz na odpuście.


W roli Pratscha - Earth, zwany też Ziemniaczkiem.


W kilka minut potem, gdy Harry Złożył Wampira do trumny, nadleciał nietoperz z listem od Króla Wampirów.

Pratsch: Wieści szybko się rozchodzą, nie ma co.

Sardynka: Na pewno już go obserwowali i tylko czekali, a stary wampir był pułapką.

Pratsch: Ta, i mieli przygotowany list.


Z wyrazami szacunku

Jego Wysokość Tamlin

Pratsch: Jego Wysokość [Eminencja nad Eminencjami, Patron nad Patronami, Król nad Królami] Tamlin.


Harry bez zwłocznie udał się tam gdzie go zapraszano.

Pratsch: Cztery razy po dwa razy… Zapraszali go cztery razy, bo za pierwszymi trzema Harry nie zrozumiał.

Sardynka: A udał się bez zwłocznie, bo zwłoki zostawił w trumnie.


Kiedy znalazł się w podziemiach poczuł zapach krwi i ze zdumieniem stwierdził, że jest głodny.

Sardynka: Nie dosyć, że od razu zmienia się w wampira, bez uprzedniego wypicia krwi wampira, i jest głodny, to jeszcze dostaje się bez problemu do podziemi. No nie wierzę, a Łowcy na pewno szukają ich bez rezultatów.

Pratsch: No, jak u blondynek wątroba: prosto, prosto i na lewo.


- Czy szanowny Pan Potter? – Zapytał młody wampirem.

Sardynka: Jak się pyta wampirem, przepraszam? ^^'

Pratsch: No wiesz, cedzisz przez ząbki.

Sardynka: I plujesz duużo krwią?

Pratsch: *próbuje mówić wampirem* *zaślinił ekran*

Sardynka: *wyciera mu buzię rękawem*


– Wiem, że słyszał pan, co się dzieje w naszym świecie?

Sardynka: Dosyć, że jasnowidz, może nawet oklumenta, to jeszcze w poprzednich dwóch rozdziałach nie było NIC wspomniane o wampirach XD

Pratsch: Na koniec drugiego chyba coś było.

Sardynka: Ale tylko, że został ugryziony. W ogóle, umierające wampiry są jakieś gorsze?

Pratsch: No tak, racja. *wzrusza ramionami*


Nawet wasza Avada Katedra, czy coś tam…

Sardynka: To miało być śmieszne?


- Czy mógłby Król mówić mi na Ty?

Pratsch: No co za brak wychowania... Takim nieformalnym językiem do króla... Gdzie to dziecko się chowało...

Sardynka: W komórce pod schodami?

Pratsch: Omg, racja xD


- (...), ale to już wytłumaczy Ci Lestat… Zapraszam do mnie gdy będziesz czegoś potrzebował!

Pratsch: (i poleciał do łazienki.)


Mimo tego jak wyglądam, a z tymi próchnami to nie do końca prawda, bo rzeczywiście są, tylko, że to się tyczy czysto krwistych. Oni się starzeją, my nie…
Sardynka: Czyli jednak ugryzienie przez umierającego wampira jest lepsze…


- My? To znaczy że ty też zostałeś ugryziony przez umierającego wampira?
- Dokładnie, a teraz bądź tak dobry i uklęknij!

Sardynka: *ma nieczyste myśli*

Pratsch: *patrzy z wybałuszonymi oczami wyobraźni*

Sardynka: Załóż szkła kontaktowe, będziesz lepiej widział swoje wyobrażenia xD


Harry niechętnie spełnił prośbę. Kiedy Lestat przyłożył mu ręce do głowy, Harry stracił przytomność.

Pratsch: Ręce, które leczą...

Sardynka: *zawiedzione westchnienie* Chyba ręce, które jebią xD


Obudził się bardzo obolały w swoim łóżku.

Sardynka: Wykorzystany, zhańbiony...


Przy łóżku siedział Lestat z uśmiechniętą miną.

Pratsch: I wszystko jasne...

Sardynka: Też bym się uśmiechała, gdybym wykorzystała nieświadomego Plottera XD

Pratsch: Dlaczego aŁtorki pomijają najciekawsze momenty?

Sardynka: Bo mają po dwanaście lat i albo nie wiedzą, albo wstydzą się ujawniać swoją wiedzę?

Pratsch: No dobrze, wróćmy do tematu... Osiem razy raz po raz


- Co Ty tu robisz? – Spytał na w pół obudzony Harry.

Sardynka: - Gwałcę cię nocami?

Pratsch: - Patrzę na ciebie?

- Dlaczego, Harry, masz takie wielkie zęby?

Sardynka: - Żeby cię lepiej słyszeć.


Harry znalazł szatę wampira na łóżku, a kiedy stwierdził, że jest gotowy, stwierdził także, że czuje się doskonale.
Pratsch: Dużo twierdzi i na głodzie czuje się doskonale. A to ubranie to tak samo z szafy wyskoczyło, tak samo jak łóżko samodzielnie się pościeliło?

Sardynka: Po co ścielić łóżko?

Pratsch: Dla efektu xD

Sardynka: Ubranie pewnie Lestata, zostawił po nocy. Kochanie, aŁtorki o takich rzeczach nie mają czasu myśleć, tutaj akcja rozgrywa się w jednym zdaniu!


Harry musiał zacząć dzień od tłumaczenia przyjaciołom co się stało, a także kim jest Lestat.

Sardynka: Chowa zęby, ale od razu się przyznaje do wampiryzmu?


Profesor McGonnagal serdecznie przyjęła ich w Hogwarcie, a także pozwoliła zostać Lestatowi.

Sardynka: Że niby jest nowym zwierzątkiem Harry’ego, tak? "Ron ma sowę, Hermiona kota, a ja wampira". Wszyscy mają mambę, mam i ja!

Pratsch: A ja Sardynkę!


Nie mogła się nadziwić jak bardzo Harry się zmienił, oczywiście na dobre. Harry natomiast przeklinał dzień w którym się urodził.

Sardynka: Zostać wampirem to dobra rzecz, każdy chciałby tak xD

Pratsch: TAK, zabij ją, Harry, wgryź się…!

Sardynka: Potter się emuje wyraźnie... Co ty, zaplątałby zęby między jej zmarszczki. Wiesz ile ona musi mieć lat? XD Ma świeżutką Virginię do jedzenia, która dla niego po schodach latała.

Pratsch: Tyle ile Lestat?

Sardynka: No, tyle może nie. Ale jest starą kobietą. Na pewno ok. 60-tki…


- Jest cudownie, ale wiesz, chociaż my musimy tylko co da tygodnie pić krew, to te dzieciaki nie miłosiernie kusza… - Powiedział Lestat, gdy mieli wolną chwilę i wyszli na błonia.

Sardynka: O matko, szkoła wampirów się zrobi. McGonagall - jaka stara, taka głupia. Mogła jeszcze Małą Czarną z wężami zaprosić.

Pratsch: Ja bym się spił po pierwszym dniu…

Sardynka: Co by wampir nie pogryzł to węże by zjadły. Ja bym złożyła dymisję xD

Pratsch: *szuka papierów*

Sardynka: A od kiedy ty palisz? o_O

Pratsch: Papierów, nie papierosów xDDD


- Jeszcze nie spotkałem kogoś, kto jest taki silny duchowo i ma tyle mocy co Ty! – Lestat usiadł na trawie i przyglądał się grupie dziewcząt, w której była Ginny.

Sardynka: Wybiera pierwsze ofiary…


W tym celu bardzo dobrze zamaskowała swój wygląd, zostawiając ujście jej urodzie, a trzeba przyznać, że była piękna jak księżyc.

Sardynka: Czyli blada, z plamkami i okrągła?


Opuściła swoją komnatę i skierowała się do jedynego miejsca, które gromadziło tyle czarodziejów, że więcej nie mogła sobie wymarzyć. Poleciała do Hogwartu.

Sardynka: WOW, bardzo oryginalnie, myślała nad tym nocami. Na pewno, jeśli ktoś jest świetnym mordercą i Aurorem będzie się ukrywał w szkole, w której średnia wiekowa to czternaście lat ^^'

Pratsch: No kurde, IQ równe Dody…


Harry czuł cudowny wiatr we włosach gdy razem z Lestatem szybowali nad Londynem.

Sardynka: Jako nietoperze, czy tak jak w Matrixie? Ale skoro ma wiatr we włosach to chyba Matrix…
Pratsch: Dla mnie Dragon Ball. Lepsze niż PL LOT.

Sardynka: No i płacić nie musi…


- Hej Harry! Zostawię Cię na chwilę! Nie martw się znajdę Cię!

Sardynka: - Będę tęsknił! TT^TT

Pratsch: - Nie odchodź! Muuuu!

Sardynka: Ciekawe czy ciągle śpią w jednym łóżku…

Pratsch: Daj mi tę noc...~


Harry przebiegł wzrokiem po ulicach miasta i w jednej z nich dostrzegł pojedynkujących się czarodziei.

Sardynka: Ciągle na soczewkach. I ma szybkobieżne oczy xD

Pratsch: Sokole oko...

Sardynka: Widziałem orłaaaaa cieeeeeń~!

Pratsch: Tylko Harry tak potrafi...

Sardynka: Jezus też, nie zapominaj o Jezusie…


Wkroczył więc między nich, od razu wykrywając który jest zły.

Pratsch: Aaa… To jeden z nich był zły?

Sardynka: No oczywiście, ten silniejszy zapewne, który wygrywał.

Pratsch: To teraz zło wygrywa? Cóż za niezdrowa rywalizacja…


Gdy myślał już, że to koniec pościgu, zobaczył sylwetkę na czubku wysokiego budynku, a właściwie na szpicu dachu.

Sardynka: Dachy mają szpice?

Pratsch: Takie są niebezpieczne... Nie można na nich usiąść, bo się wpijają w du.... w dół pleców.


- Kim jesteś? – Spytał i rzucił się na obcego. Razem zlecieli na sam dół i Harry przyparł ofiarę do muru.

Sardynka: Tak od razu? Nawet na odpowiedź nie czekał. Złych nawyków nabiera od Lestiego.

Pratsch: Chcica czy głód, ja już się gubię...

Sardynka: Chcica... Dopóki się nie dowie, że to Mała Czarna #,…,#


- Zdejmij moją maskę to zobaczysz! – Odparł miękki, dziewczęcy głos, a Harry poczuł, że to kobieta. Bez wahania zerwał kamuflaż. To, czy raczej kogo zobaczył zaparło mu dech w piersi.

Sardynka: A Upiór bronił swojej maski _-_

Pratsch: Tylko Potter tak umie, zdzierać maskę z makijażem…


Harry poczuł, że to kobieta.

Pratsch: Boże, gdzie on ją dotyka?!

Sardynka: Gdzie?

Pratsch: No, skoro poczuł, to musiał czegoś miękkiego i jędrnego.

Sardynka: Umm... może po zapachu poczuł? ^^' Skoro umie rozpoznać dobro i zło?

Pratsch: Nie sprecyzowano jak poczuł... Aaa racja...

Sardynka: A ciekawe, czy ona ma nos, skoro to córa Voldzia... xD

Pratsch: *parsknął*


- Jestem Lileath… Córka Ariana wielkiego Elfa i Shaiol Demona Nocy czy raczej Demonki… A ty jesteś Harry, prawda?

Sardynka: Uczyła się tego dłużej niż Doda tekstów piosenek. I wszyscy wiedzą, kim on jest, gdzie by nie poszedł _-_ Gosh.

Pratsch: A Harry nie potrzebuje takiej kampanii reklamowej jak Doda.

Sardynka: Lodów?

Pratsch: Może nawet różowo-żółtych staników.


Jej głos prawie go hipnotyzował, ale Harrego uderzyła bolesna myśl, wspomnienie babci.

Sardynka: Była podobna do jego babci? *pamięta motyw ze starą wiedźmą* Piękna jak boginka, co? Heh…

Pratsch: Wiem, to jego babcia, która się odmłodziła!


- Tak jestem Harry, a ty jesteś naprawdę dobra w lataniu! Jakbyś chciała to bez problemu mogłabyś uciec! – Harry nadal trzymał ją przy murze i na razie nie miał zamiaru puszczać.

Sardynka: Latacznica z niej... A Harry się nawrócił, nie ma zamiaru puszczać xD

Pratsch: Tak, pocałuj ją, pocałuj, Harry... Inaczej odcinek 4657 się nie sprzeda...


- Nie chciałam uciec jak widzisz, chciałam Cię poznać. Jesteś inny… Jesteś wampirem, a jednak jesteś inny tylko nie rozumiem czemu… - Popatrzyła Harremu w oczy i uwolniła zwinnie rękę z jego uścisku, by dać mu ją pod nos.

Sardynka: Do powąchania jak szympans?


Harry nie mógł się oprzeć, czuł przed ustami świeżą krew i mało myśląc zatopił zęby w jej ręce.

Sardynka: To ona ma krew na wierzchu?

Pratsch: Jesu... *schował się za Sardynkę*


Krew jednorożców i elfów.

Sardynka: Od kiedy elfy mają srebrną krew? Possij ją, possij :>


Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył już jej nie było, wpadł na mur.

Sardynka: Wessał ją całą.

Pratsch: I zabił się o ścianę...

Sardynka: Nie, zsunął się po niej czołem.

Pratsch: I dlatego ma bliznę...

Sardynka: Teraz już nie.


- Harry! Gdzie byłeś! Szukałem Cię!

Sardynka: A moje smsy do ciebie nie dochodziły!

Pratsch: Och, Lestat, musimy to powtórzyć!


Lestat nie śmiał o nic pytać Harrego, bo wampiry na odległość wyczuwają nastroje innych wampirów...

Sardynka: Oklumenci... Pieprzeni oklumenci.

Pratsch: Więc Lestat też czuł podniecenie...

Sardynka: Zapewne pomogą sobie w nocy.

Pratsch: O taaaaak...*schował się pod swój kocyk* Niach niach niach… :>

Brak komentarzy:

Archiwum bloga