1. Della znalazła blog, po którym miała objawy zakwiku.
2. Puszek chce dostawać wyższą pensję, jeśli ma dalej się tak męczyć.
3. Della chce go wyrzucić przez okno z czwartego piętra.
4. Niestety, koty zawsze spadają na cztery łapy.
5. Bardzo ją to zdenerwowało.
6. Adres: TU.
7. Della wciąż nie jest pewna, czy to nie koszmar.
8. Puszek powiedział, że pamiętnik Voldemorta bardzo mu się spodobał.
9. Della przestała kupować mu Whiskas.
Eee... Ekm.. ech.. gdzieś tu powinna być.. kurwa...znaczy nie mugolska prostytutka. to był przerywnik.
Della: To miało być zabawne?
Puszek: Z punktu widzenia aŁtorki? Tak.
Nie trzęsą mi się ręce i nie załamuje głos, więc mogę zacząć my „never ending story”... A zaczęła się ona 3 minuty temu kiedy znalazłem mój pamiętnik szukając denaturatu, ale oczywiście był on pusty.
Della: Szkoda, wzięłabym łyka.
Mała różowa książeczka... bo nie wiem, czy wiecie, ale zawsze lubiłem różowy, tylko wstyd mi się było do tego przyznać.
Della: Zmieniam zdanie. Beczka nie wystarczy.
A teraz przechodząc terapię w AA, i u psychologa oczywiście otwieram się na ludzi.
Della: Mi będzie za chwilę potrzebna terapia w AA.
Puszek: Ten Sobieski jest całkiem niezły…
Więc wam zaufałem, a jeśli wydacie mój sekret to nad waszym domem pojawi się Mroczny Znak!!!!!! Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. To z przyzwyczajenia. Ech.. co to były za czasy....
Della i Puszek: Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień! Już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz…
Bo gdyby.... wasza mamusia... umarła podczas porodu i nigdy byście jej nie poznali? Łeeee…
Della: Umarła, kiedy go zobaczyła.
Puszek: *potakuje głową*
A gdyby wasz tatuś was zostawił?
Della: Pewnie z tego samego powodu, co umarła matka.
Puszek: *potakuje głową*
Ale przestanę się już mazać.
Della: Ja też.
Puszek: *potakuje głową*
Jack, mój terapeuta, powiedział, że nie mogę się nad sobą użalać. Zajebisty z niego ziom, ale mam wrażenie, że się mnie trochę boi, nie wiem dlaczego!... To chyba od pierwszego spotkania, gdy przeprowadzał dokładny wywiad i dowiedział się o mnie wszystkiego. Naprawdę byłem z nim szczery! A on się mnie bał. Nie rozumiem... Chyba nadal mi nie ufa. Więc, żeby mu udowodnić, że zasługuję na zaufanie, piję mniej... tylko pół litra dziennie. Jak powiedział trzęsącym się głosem, że mam „wy...eee...limino.. waać” to się trochę uniosłem i pozwolił mi na te pół litra...
Della: Czy jak ja się uniosę, dostanę wysoką emeryturę za tę pracę co wykonuję?
Puszek: *kręci przecząco głową*
Ostatnio na sesji, mieliśmy za zadanie aby w ciągu tygodnia pojednać się ze swoim największym wrogiem... Normalnie mnie zatkało. Po siedmiu dniach przemyśleń nie wiedziałem kogo wybrać... Dumbledore, czy Potter?
Della: Dumbledore!
Puszek: Potter!
Więc zdecydowałem, że nigdy nie pogodzę się i nie przeproszę starego pedofila Dumbla.
Della: Ja się nie dziwię, że został Czarnym Panem. Z takim dzieciństwem…
Puszek: Pogłaszcz go jeszcze po główce i pocieszaj: Voldiś, słońce moje, czarna chmurko, nochalku słodki…
No i padło na Bliznowatego. Nie wiedziałem, jak się za to zabrać, więc postanowiłem wpaść do niego z zaskoczenia.
Della: Setka Śmierciożerców i troll.
Puszek: Ten troll to aŁtorka?
Zastanawiałem się oczywiście, czy mi wybaczy jak kupie mu czekoladki.
Della: Daj mi te czekoladki, a wszystko Ci wybaczę.
Puszek: Czekoholik…
Rozmyślając uświadomiłem sobie, że zabiłem mu matkę, ojca i chrzestnego, więc dorzuciłem drugie pudełko.
Della: Zabiłeś mi chomika! Dawaj jeszcze trzy!
Po dalszych rozmyślaniach dorzuciłem jeszcze butelkę denaturatu tak na wszelki wypadek. To wszystko zapakowałem w różowy papier (etap przyznawania się do sowich poglądów i upodobań) pomalowałem usta i paznokcie na różowo i założyłem różową opaskę. Tak... manifest poglądów!!
Della: Parada Równości normalnie.
Wyruszyłem w drogę. Chciałem pojechać mugolską taksówką, ale mugol uciekł i zostawił mnie na środku autostrady w samochodzie, więc poszedłem do parku, i już zdając sobie sprawę, że wzbudzam sensację, podszedłem do chłopca na hulajnodze. Spodobała mi się, bo była różowa. Zacząłem kulturalnie.
-Witaj, czy możesz mi pożyczyć swojej hulajnogi?- zapytałem uśmiechając się szeroko. Dzieciak niestety się nie uśmiechnął.
-Spierdalaj, Hallowen dopiero za parę miesięcy, najarałeś się koleś?- zapytał już się oddalając.
Della: Mądry dzieciak.
Puszek: Tak.
Dogoniłem go złapałem za gardło i wrzuciłem do fontanny w owym parku. Zajebując mi hulajnogę w sprytny sposób. Na koniec wrzasnąłem:
-Sam spierdalaj gówniarzu- przekrzykując zaaferowany tłum głównie dzieci i ich matek. Potem zacząłem się śmiać głośno ze swojego wyczynu (Voldi`es brecht number 14).
Miałem jednak wyrzuty sumienia. Jack powiedział niewyraźnym głosem unikając mojego wzoku, że mam „n...ieee użż... y... w...eeee...ać prze... mo...ccccy(ostatnie słowo szept)”. Ale w końcu przemoc ta nie była w stosunku do Pottera tylko jakiegoś dzieciaka, a to nie był mój wróg. No... to już z lepszym nastawieniem, zacząłem się kierować do kwatery Zakonu Fiu... Feniksa. Powiesiłem sobie prezent dla Pottera na kierownicy hulajnogi…
Della: Matko Borska… Czarny Pan na różowej hulajnodze, z pomalowanymi na różowo ustami i paznokciami, z różowym pakunkiem i opaską na łysej głowie.
Puszek: Prawie jak EMO.
…używając do tego reklamówki jednorazowej z Biedronki, którą zajebałem jakiejś staruszce wysypując z niej jej zakupy na głowę.
Della: Myślisz, że to moherowy beret?
Puszek: Jeżeli wywrzaskiwała wyzwiska pod jego adresem, to owszem, to był moherowy beret.
Wreszcie, wzbudzając zainteresowanie, i będąc wytykanym palcami przez małe dzieci („mamo pedał!!!” skąd te bachory znają takie słowa?), i uciekając od napalonych kolesi w obcisłych spodniach w kwiatki (ej, przystojniaku... zaczekaj, zabawimy się!!!), dotarłem do kwatery zakonu Fi.. Feniksa.
Puszek: Nie pomyliłaś się z Paradą Równości.
Della: A ty z tym trollem.
To co tam zobaczyłem zaskoczyło mnie niezmiernie... ale o tym za tydzień bo za dużo wrażeń to nie zdrowo....
Puszek: Zdecydowanie się zgadzam. *patrzy na Delicję z czterema prozacami na dłoni*
Siema!!! Więc ostatnio skończyłem wam opowiadać na tym jak się pojednywałem ze swoim wrogiem. Z owej podróży do Kwatery Zakonu Fiu... eniksa (Kurwa, czy ja się nigdy nie nauczę nazywać rzeczy po imieniu?
Della: Sami-Wiecie-Kto nie może nauczyć się nazywania rzeczy po imieniu.
Puszek: Cóż za sprzeczność…
No więc skończyłem na dojechaniu na miejsce.
Della: Angielska policja jest do kitu.
A to co się potem stało przekracza możliwości percepcji normalnego człowieka.
Puszek: Moja percepcja rzeczywistości została zachwiana.
Wiec jak jesteś zbyt mugolski w swoim mugoliźmie to się schowaj i wypierd......j stąd! I tak cię dopadnę jak nie zostawisz komenta he he he!!!!
Della: O_o
Puszek: o_O
Więc stanąłem wreszcie przed drzwiami, których nie powinienem widzieć, bo były TAJNE. Otworzyłem je i zobaczyłem TAJNY korytarz, TAJNE schody i TAJNY(?) portret pani Black. Jak mnie zobaczyła to... ekm wstyd się przyznać... odpadła od ściany. Nie wiem czemu tak na nią podziałałem, ale cóż to tylko portret...
Della: Już wiadomo dlaczego Czarnego Pana uważa się za najpotężniejszego czarnoksiężnika. Wszystko się wali, gdy ktoś go zobaczy.
W domu panowała cisza. Nie rozumiem, przecież dotarłem tu o kulturalnej porze, była dopiero 23.30.
Della: Jak dla mnie to wcześnie.
Puszek: A potem się dziwisz, że masz wielkie wory pod oczami.
Jak wszedłem do pustej TAJNEJ kuchni to sobie pomyślałem, że powinienem zadzwonić przed wejściem do TAJNEGO domu.
Della: Kto tam?
Puszek: Ślizgon, którego boli tępota.
Ale było już za późno. Więc ściskając swoją reklamówkę z Biedronki z zawartością wspomnianą wcześniej udałem się po schodach na górę. Pomyślałem, że to dziecko ma dopiero 17 lat i pewnie śpi o tej porze z różowym misiem.
Della: *krztusi się dropsem cytrynowym*
A jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że się myliłem (spał z czerwonym... oj żartuje:))... Z jednej z sypialni dochodziły hałasy... chrapie pewnie- pomyślałem. Więc postanowiłem zrobić małą niespodziankę. Złapałem mocniej reklamówkę z Biedronki razem z zawartością i kopnąłem w drzwi z rozpędu, wskakując do pokoju o krzycząc:
-SUPRISE!!!!- stałem tak i patrzyłem się z rozwaloną szczęką, aż mi opaska z Nike opadła na oczy... tak mnie zaskoczyło to co zobaczyłem.
Della: Dreszcz mi po plecach przeszedł.
Puszek: A mi pchła.
-Co ty sobie wyobrażasz!! Nie ładnie tak walić konia!! Mama cię nie nauczyła?- odzyskałem świadomość.
Puszek: *patrzy na Dellę* Ona chyba ją straciła… *reanimuje*
-Nie bo ty ją zabiłeś...- odpowiedział Bliznowaty, stojąc na środku pokoju w dziwnej pozycji z wciąż nie zapiętym rozporkiem.
Puszek: POLICJA! MARY SUE ZA DRZWIAMI. DO TEGO NIE JEDNA! MILIONY! POMOCY!
Della: Rzuć im Pottera.
Puszek: To zbyt okrutne. *idzie po Pottera*
Voldemort: *patrzy z przerażeniem na Dellę*
i obudziła się we mnie odpowiedzialność za owe dziecko. W końcu zabiłem mu rodziców i przeze mnie jest tak niewychowany.
Della: On byłby matką czy ojcem?
Puszek: Dwa w jednym. Taki gratis.
Postanowiłem się tym zająć. Usiadłem kulturalnie na łóżku i zacząłem wyjmować z reklamówki prezenty opakowane w różowy papier. Bliznowaty stał spięty jakby mu niby nic nie stało:) i gapił się na mnie nie ruszając z miejsca. Ja nie mogąc się powstrzymać odkręciłem butelkę z denaturatem i napiłem się na otrzeźwienie. Bo była to ekstremalna sytuacja wymagającą trzeźwości.
Della: Też idę się napić. KEFIRU.
-Przyszedłem tutaj abyś mi wybaczył, przepraszam naprawdę nie chciałem to było niechcący i już więcej się nie powtórzy, jak powiesz nie to i tak cię zabije...- wyrecytowałem jednym tchem. Zauważyłem, że chłopak gapi się na butelkę zamiast na mnie.
Della: *podaje mu kefir* W końcu to DZIECKO.
-Ekm... tak oczywiście... jasne wybaczam ci...- powiedział przestraszony.-To siadaj napijmy się na zgodę- powiedziałem dając mu butelkę. On wziął ją niepewnie...-Śmiało do dna- zachęciłem go. Po trzech łykach padł na ziemię i umarł. Cóż Jack będzie musiał to uznać. Liczą się dobre chęci.
Della: Brak mi słów.
Puszek: A to rzadkość.
DOBRYMI CHęCIAMI WYBRUKOWANE Są DNA PIEKIEL!!!!! HEHEHE – voldi`es brecht number 6.
Della i Puszek: *ómarnięci*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz